Minęło już pół roku od choroby Sierry. Bardzo zbliżyliśmy się do siebie przez ten czas. Prawie codziennie wieczorami chodziliśmy na wybrzeże. Może mi się wydawało, ale chyba zaczynałem coś do niej czuć. Do tej małej, ślicznej i buntowniczej waderki. Pewnego dnia zdecydowałem się. Zabrałem ją na plażę i z kwiatami w pysku zrobiłem to co powinienem zrobić już dawno.
- Czy zostaniesz moją hmm... żoną? - zapytałem pokazując pierścionek z rubinem.
Sierra?